Dziś, podczas jednej z lekcji, przyniosłam dzieciom dwa jabłka. Nie wiedziały o tym, ale zanim weszłam do klasy, jedno z nich kilkukrotnie upuściłam na podłogę. Nie było tego po nim widać — oba wyglądały idealnie: czerwone, błyszczące, jędrne, aż chciało się je zjeść. Rozmawialiśmy o tych jabłkach. Dzieci mówiły, że wyglądają tak samo, są podobnej wielkości, apetyczne, soczyste. Potem wzięłam to jabłko, które wcześniej upadło, i zaczęłam mówić o nim źle. Powiedziałam dzieciom, że go nie lubię, że jest obrzydliwe, że ma brzydki kolor i za krótki ogonek. Zachęciłam dzieci, żeby też powiedziały mu coś niemiłego — bo skoro ja go nie lubię, to może one też nie powinny. Część dzieci patrzyła na mnie jak na wariatkę, ale jabłko poszło z rąk do rąk. Sypały się słowa: „Śmierdzisz”, „Po co w ogóle istniejesz?”, „Na pewno masz w sobie robaki”. Naprawdę je „zmiażdżyliśmy”. W pewnym momencie zaczęło mi być szkoda tego małego jabłuszka. Potem wzięliśmy drugie jabłko. Tym razem — tylko dobre słowa: „Jesteś piękne”, „Masz cudowną skórkę”, „Twój kolor jest zachwycający”. Podniosłam obydwa jabłka i jeszcze raz popatrzyliśmy na nie wspólnie. Z zewnątrz — zero zmian. Nadal identyczne. Ale wtedy przekroiłam je na pół. To, do którego mówiliśmy z czułością, było świeże, chrupiące i soczyste. To drugie — miękkie, z brązowymi plamami, pełne siniaków w środku. Zranione. I właśnie wtedy w klasie zapadła cisza. Dzieci zrozumiały. To, co zobaczyliśmy w środku jabłka — te obicia, papkę, pęknięcia — to dokładnie to, co dzieje się w środku każdego z nas, gdy ktoś nas rani. Gdy jesteśmy obrażani, wyśmiewanie, upokarzani — zwłaszcza jako dzieci — czujemy się okropnie. Często nikt tego nie zauważa. Nie pokazujemy tego po sobie. I gdybym nie przekroiła tego jabłka, nikt by nie wiedział, jak bardzo zostało zniszczone. Podzieliłam się z dziećmi własnym doświadczeniem — ktoś powiedział mi coś przykrego w zeszłym tygodniu. Na zewnątrz wyglądałam normalnie, uśmiechałam się. Ale w środku… w środku było mi bardzo źle. Tak samo jak temu jabłku. My, w przeciwieństwie do jabłek, mamy możliwość, by to zatrzymać. Możemy nauczyć dzieci, że nie wolno ranić drugiego człowieka słowami. Możemy pokazać im, jak to boli — i jak wielką siłę mają ich słowa. Możemy uczyć je, by stawały w obronie innych — tak jak zrobiła to dziś jedna dziewczynka, która odmówiła obrażania jabłka. Powiedziała: „Nie chcę mówić złych rzeczy. Nawet jeśli to tylko jabłko.” Ten gest znaczy więcej niż tysiąc lekcji. Im więcej ran, im więcej krzywdy, tym trudniej się potem pozbierać. A jeśli nikt nie zareaguje — zniszczenia tylko się pogłębią. Twórzmy pokolenie dzieci, które wiedzą, czym jest empatia. Które wybierają dobroć. Które potrafią podnieść, zamiast popychać. Bo język nie ma kości, a potrafi złamać serce. Dlatego wybierajmy słowa z czułością. Używajmy ich, by kochać, nie ranić. By wspierać, nie odrzucać. By leczyć, nie niszczyć. Za każdym uśmiechem może kryć się jabłko pełne siniaków. A my mamy szansę — i obowiązek — to dostrzec. I coś z tym zrobić. ~ Relax Kids Tamworth