Mężczyzna nie traci kobiety przez kogoś innego. Traci ją przez własne słowa — te, które kiedyś raniły bardziej niż jakakolwiek obojętność. Przez obietnice, które zostały tylko pustym dźwiękiem. Przez dni, gdy ona czekała na ciepło i zrozumienie, a dostawała ciszę i chłód. Przez chwile, gdy zamiast wsparcia słyszała krytykę, zamiast miłości — wątpliwości, a zamiast troski — dystans. Kobieta nie odchodzi nagle. Ona oddala się powoli — myślami, sercem, duszą. Wciąż jest obok ciałem, ale w środku zaczyna budować mur wokół swojej wrażliwości. Jeszcze się uśmiecha, jeszcze gotuje kolację, jeszcze słucha… Ale w niej coś cicho umiera — z samotności, której doświadcza u boku tego, którego kiedyś wybrała. Mężczyzna traci kobietę wtedy, gdy przestaje dostrzegać jej wartość. Gdy zapomina, że miłość to nie tylko słowa, ale codzienna obecność, troska i wybór. Traci ją wtedy, gdy przestaje chronić jej serce. I wtedy ona odchodzi. Bez krzyku. Bez scen. Odchodzi cicho, spokojnie, zabierając ze sobą całe ciepło, które kiedyś dawała tylko jemu. I już za późno, by szukać winnych — bo przyczyna od początku była w nim samym.


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła