Pewnego razu wszedłem do pokoju, gdzie kilku moich znajomych właśnie rozmawiało o mnie, nie wiedząc, że tam jestem. Pokręciłem głową, uśmiechnąłem się i odszedłem.
Kiedyś miałem najlepszego przyjaciela, który mówił o mnie źle i nigdy się nie dowiedział, że o tym wiem… Nigdy mu tego nie powiedziałem. Po prostu się uśmiechnąłem i odszedłem z tej przyjaźni.
Byli też członkowie rodziny, którzy postanowili wykluczyć mnie ze swojego życia, bo w końcu stanąłem w swojej obronie. Bo przestałem przemierzać dla nich oceany, kiedy oni nie byli gotowi przejść nawet przez kałużę dla mnie. Uśmiechnąłem się, pokręciłem głową i odszedłem.
Był też związek, w którym zawsze byłem na końcu, bez względu na to, ile dawałem z siebie dla tej drugiej osoby. Wtedy zrozumiałem… wysiłek, jaki ktoś wkłada, dokładnie pokazuje, jak bardzo mu na tobie zależy.
Więc odszedłem i nigdy nie obejrzałem się za siebie.
Kiedyś ktoś zapytał mnie, jak potrafię tak po prostu odejść od ludzi, którzy mnie zdradzili, choć udawali partnera, przyjaciela albo rodzinę.
Odpowiedziałem, że za każdym razem, gdy stawałem na takim rozdrożu, musiałem zdecydować, kto ma iść dalej ze mną moją drogą. To właśnie te momenty pokazywały, kogo nie mogę zabrać ze sobą.
Nigdy nie miej żalu do tego, kto cię zdradził – nawet jeśli zrobił to w imię przyjaźni czy rodziny.
Po prostu ukłoń się z klasą i kontynuuj swoją drogę. I pamiętaj… w tej chwili, kiedy zaczniesz się zastanawiać, czy zasługujesz na coś lepszego,
Wiedz, że tak.
~ Cody Bret