Było kiedyś takie popołudnie – deszcz, kawa rozlana na spodniach i telefon, który wpadł do kibla (klasyk). Siedziałem wtedy, wkurzony na wszystko i wszystkich, i nagle mnie tknęło: „Serio? Tak ma wyglądać moje życie?” No bo ile razy człowiek mówi sobie: „Jeszcze nie teraz”, „Nie jestem gotowy”, „Co ludzie powiedzą?” A potem budzisz się po trzydziestce i nawet pies sąsiada ma więcej przygód niż ty. I wtedy przypomniałem sobie słowa, które kiedyś przeczytałem (chyba Szymborska, ale nie dam głowy – mogła to być też naklejka z kubka): „Nic dwa razy się nie zdarza”. I to jeb... znaczy: uderzyło mnie w łeb. Bo serio – nie ma drugiej takiej nocy, drugiego takiego śmiechu, drugiej szansy na to, żeby powiedzieć „kocham” albo „mam to w d*pie i robię po swojemu”. Więc teraz robię. Nieidealnie, czasem po bandzie, często z drżeniem rąk, ale po mojemu. I wiesz co? Życie zaczęło smakować. Czasem kwaśno, jak cytryna, ale to wciąż lepsze niż smak papieru z biurka i „może kiedyś”. Nie czekaj, aż będzie idealny moment. Bo najlepszy moment jest właśnie teraz. Oddychaj, działaj, przeklinaj pod nosem jak trzeba, ale żyj tak, żebyś na końcu mógł powiedzieć: „Było warto”. - Adwokat Diabła