Siedzę sobie wieczorem, światło przygaszone, kot zwinięty w kulkę, a w tle leci jakaś lo-fi muzyczka z YouTube'a, co niby ma mnie zrelaksować, ale w sumie bardziej przypomina tło z windy. I wiesz co? Przyszło mi do głowy, że znowu przeleciał dzień jak z bicza strzelił. Znów lista rzeczy „do zrobienia” przypomina bardziej plan ataku na Marsa niż normalny dzień faceta. Bo my żyjemy tak, jakbyśmy mieli drugie życie w zapasie. Ciśniemy, kombinujemy, a potem... nawet nie zauważymy, że minął piątek, miesiąc, pół roku. A może czas przestać oczekiwać cudów i zacząć doceniać zwykłe momenty? Tę ciepłą herbatę. Ciszę. Własne towarzystwo. Bo prawda jest taka: dopiero jak zwolnisz, to zaczynasz naprawdę widzieć. I może, kurczę, właśnie wtedy zaczynasz naprawdę żyć. Dobrego wieczoru, stary. Jutro też jest dzień. Ale dziś… dziś możesz po prostu być. - Adwokat Diabła