Czekałem. Jak głupi. Na poniedziałek, który będzie mniej wkurzający. Na lato, które miało wszystko zmienić. Na znak z nieba, że "to już ten moment". Na lepszy dzień, lepszy humor, lepszy... ja? Aż pewnego dnia – serio – jadłem zimną pizzę o północy i mnie olśniło (albo to był ser). Dotarło do mnie, że to całe „czekanie” to genialna wymówka, żeby nic nie robić. Bo jak czekasz, to niby jesteś w procesie. Tylko że to proces... donikąd. I wiesz co? Najlepsze momenty w moim życiu to te, na które totalnie nie byłem gotowy. Spontaniczne decyzje, głupie pomysły, które dziwnym trafem wypaliły. Bo życie nie czeka, aż będziesz miał idealny plan, ładne buty i kalendarz bez chaosu. Ono po prostu się dzieje. Tu. Teraz. Nawet, jeśli masz sos czosnkowy na brodzie i zero pewności, co robisz. Więc rusz się. Zrób coś. Zacznij, nawet jeśli nie wiesz, jak skończysz. Bo nie ma lepszego momentu niż teraz. A jutro? Jutro to bajka, którą opowiadasz sobie, żeby dziś nic nie zmieniać. - Adwokat Diabła