Wiesz, myślałem kiedyś, że jak ktoś się do ciebie uśmiecha, to znaczy, że mu zależy. Że jak ktoś klepie cię po plecach, to kibicuje. No i że jak ktoś mówi: „Bracie, ale duma z ciebie!”, to serio mówi z serducha. A potem życie zrobiło mi plot twist jak w tanim serialu. Bo okazuje się, że nie każdy uścisk to uścisk. Czasem to przymiarka do wbicia noża – i to takiego z ząbkami, żeby bardziej bolało. Widzisz, nie wszyscy, którzy stoją obok, trzymają cię, żebyś nie upadł. Niektórzy trzymają tylko po to, żeby lepiej cię pchnąć, kiedy się nie spodziewasz. I najgorsze? To nie są obcy. To są ci, którym wysyłałeś memy o 2 w nocy. Ci, którym opowiadałeś o planach na życie, o tym, jak w końcu zaczyna się układać. Ci, którym ufałeś bardziej niż sobie. A oni? Zbierali info jak Google. Czekali na moment. A potem cyk – komentarzyk tu, ploteczka tam, jeden telefon za twoimi plecami… i nagle świat się wali. Ale wiesz co? Nie jestem tu, żeby się użalać. Bo dzięki nim nauczyłem się jednej, cholernie ważnej rzeczy: Nie każdy, kto zna twoją drogę, zasługuje, żeby iść nią z tobą. Dziś? Ciszej mówię o swoich marzeniach. Uważniej patrzę, kto bije brawo. I bardziej doceniam tych, którzy są, nawet gdy nie świeci słońce. Bo prawdziwa ekipa? Nie zazdrości. Nie liczy, kto jest wyżej. Ona cię dopinguje, nawet gdy sam już nie masz siły. Więc jeśli coś ci dziś nie gra w relacjach — słuchaj tego głosu w środku. Ten cichy alarm, który mówi: „Tu coś śmierdzi.” Bo nie każdy uśmiech to znak przyjaźni. Czasem to tylko maska. A twoje marzenia? Chroń jak skarb. Bo niektórzy nie chcą, żebyś wzleciał. Nie dlatego, że nie możesz. Tylko dlatego, że im nigdy się nie udało. I pamiętaj: Nawet jak cię wydymają, to nie znaczy, że to koniec. To tylko reset. Nowy level. Tylko już bez balastu. Lecisz dalej. I tym razem – solo albo z tymi, co naprawdę chcą, żebyś wygrał. 💪🔥 - Adwokat Diabła