Myślałem, że jak ją kocham – to wystarczy. Nie zdradzałem. Nie krzyczałem. Nie zostawiałem jej samej z problemami. Myślałem, że jestem w porządku. Że skoro jestem wierny, wracam do domu, mówię „kocham cię” i przynoszę zakupy – to robię wszystko, czego trzeba. A jednak pewnego dnia usłyszałem: „Nie czuję się już kochana.” Zatkało mnie. Bo jak to? Przecież ją kocham. A ona spojrzała na mnie i powiedziała: „Ale czy mnie słuchasz? Czy pytasz, jak się czuję? Czy widzisz, że coś mnie boli? Czy jesteś obok, gdy naprawdę cię potrzebuję – nie tylko fizycznie, ale emocjonalnie?” I wtedy dotarło do mnie, że można być obecnym… i jednocześnie zupełnie nieobecnym. Że można kochać, ale nie dawać miłości. Że można być wiernym, ale nie być lojalnym wobec jej potrzeb, emocji, zmęczenia, samotności. Byłem. Ale nie widziałem. Kochałem – ale po swojemu. Tak, jak mnie nauczono, że facet powinien kochać. Stabilnie, odpowiedzialnie, cicho. Ale ona potrzebowała czegoś więcej. Potrzebowała mnie całego. Mojego spojrzenia, mojej uważności, mojej gotowości, by słuchać i być. Bo dla kobiety „kocham cię” to nie tylko słowa. To pytanie: „Jak się dziś czujesz?” To zauważenie zmęczenia w oczach. To zrobienie herbaty, zanim poprosi. To rozmowa bez telefonu w ręku. To objęcie bez powodu. Takich i podobnych historii słucham dziesiątki każdego dnia i już wiem, że miłość to dopiero początek. Bo żeby kobieta czuła się kochana – trzeba być, a nie tylko być obok. Musisz to w końcu zrozumieć. - Polski Haxter


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła