Nie jestem fajna. Nie jestem miła. I nie zamierzam być, żeby ktokolwiek poczuł się lepiej w mojej obecności. Bo wiecie, ludzie to nie są etykiety z metką „fajna”, „miła”, „zabawna”, „przystosowana”. Ludzie to nie są wzorce zachowań skrojone pod oczekiwania otoczenia. Nie przyszłam na ten świat, żeby zadowalać innych. I nie jestem tu po to, by ktoś mógł mnie zmieniać według swoich potrzeb. Jestem jaka jestem. Czasem cicha, a czasem głośna jak krzyk, który zrywa ściany w środku duszy. Mam swoje mroki, swoje światła. Mam w sobie sprzeczności – i to mnie tworzy. Nie muszę być „łatwa w obyciu”. Nie muszę być „sympatyczna”. Nie jestem głaskaniem po głowie. Jestem spojrzeniem, które mówi prawdę. Jestem tą, która słucha, ale nie zawsze przytakuje. Jestem kobietą, która nie przeprasza za swoje zdanie tylko dlatego, że komuś nie pasuje mój ton. Zbyt długo świat próbował mi wmówić, że powinnam się „ładnie uśmiechać”, być „bardziej grzeczna”, „bardziej miękka”. Ale ja nie jestem z waty cukrowej. I nie chcę nią być. Nie każdy musi mnie lubić. Nie każdy musi mnie rozumieć. Ale jeśli ktoś chce być naprawdę blisko – niech zobaczy całość. Niech zaakceptuje również to, co nie jest wygodne. Bo prawdziwość to nie słodycz. To nie ułożone słowa, którymi się kupuje akceptację. To odwaga, by być sobą – nie zawsze popularna, ale zawsze prawdziwa. Więc nie pytaj mnie, czy jestem fajna. Spytaj siebie, czy masz odwagę poznać człowieka bez filtra. I czy potrafisz zaakceptować to, co nie zawsze da się polubić, ale zawsze warto uszanować. - Angelika Fiori


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła