Wiesz, kiedy to do mnie dotarło? Siedziałem pewnego poniedziałku rano, z kawą w ręku, patrząc w okno jak typowy filozof po przejściach, i nagle mnie uderzyło. Nie kubek. Życie. Każdy człowiek, który przewinął się przez moje życie, to jak postać z filmu — tylko że nie zawsze wiadomo od razu, kto jest bohaterem, a kto czarnym charakterem. Byli tacy, co wyciągnęli rękę, kiedy leżałem mentalnie twarzą w błocie. Bez pytania, bez gadania. I to oni pokazali mi, że prawdziwe wsparcie nie robi szumu – ono po prostu jest. Byli też tacy, co śmiali się ze mną do łez. Dzięki nim zrozumiałem, że szczęście nie zawsze ma plan – czasem po prostu dzieje się w najgłupszym momencie, przy kiepskiej kawie i lepszym żarcie. No i byli ci... no wiesz, mistrzowie pleców. Tacy, co ci mówią, że jesteś "jak brat", a potem dźgają, jakbyś był w Mortal Kombat. Ale dzięki nim nauczyłem się, że zaufanie to waluta – i nie każdy zasługuje, żeby płacić nim w ciemno. Byli też wieczni "biorcy". Brali twoją energię, czas, cierpliwość, a w zamian dawali tylko zmęczenie i rachunki emocjonalne. I wtedy zrozumiałem — granice to nie egoizm. To higiena psychiczna. Dziś wiem jedno: Nie każdy, kto się uśmiecha, chce dla ciebie dobrze. Nie każdy, kto mówi "kocham", wie, co mówi. I nie każda wyciągnięta ręka jest pomocą – czasem to przynęta. Dlatego teraz? Odcinam. Bez scen, bez żalu, bez dramatu. Bo karma to taka babka, co jeździ na GPS-ie i zawsze trafia pod właściwy adres – choć czasem trochę się spóźnia. A ja? Robię swoje. Pomagam, gdzie mogę. Ale z sercem na swoim miejscu i głową na karku. Bo już nie jestem chłopcem od wszystkiego dla wszystkich. Jestem facetem, który w końcu ogarnął, że nie każdy zasługuje, żeby zabierać mu czas. I ty też ogarnij. Bo życie mamy jedno. A idiotów wokół – zdecydowanie zbyt wielu. - Adwokat Diabła


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła