Pamiętam ten moment, jak siedziałem sam, zmęczony życiem, z głową pełną cudzych opinii. Wszyscy dookoła mówili, żebym się ogarnął, żebym nie kombinował, żebym zszedł na ziemię. Tylko że kurwa… ja nie chciałem żyć na cudzych zasadach. W głowie miałem jedno marzenie. Takie, które jak o nim mówiłem, to ludzie się śmiali. Albo mówili: „Ty? Serio?”. Nikt nie wierzył. Nawet ci najbliżsi. A może zwłaszcza oni. I wiesz co? To był ten moment, kiedy zostałem tylko ja i ta wizja. Nikt nie dawał mi szans, ale coś we mnie mówiło: „Zrób to. Sprawdź. Może się uda. A jak się nie uda, to przynajmniej nie będziesz całe życie żałował, że nie spróbowałeś”. Bo magia nie dzieje się wtedy, gdy wszyscy klaszczą. Magia zaczyna się wtedy, kiedy stoisz sam, z pustym kontem, bez planu B, ale z ogniem w sercu. To nie jest łatwa droga. Będziesz padał na ryj. Będziesz miał dni, kiedy wszystko pójdzie nie tak. Ale kurwa – to jest twoja droga. Twoje marzenie. I jeśli ty w nie nie uwierzysz, to nikt tego za ciebie nie zrobi. Ryzykujesz wszystko – czas, zdrowie, relacje, spokój – ale robisz to, bo coś większego cię woła. I wiesz co? Jak przebijesz tę ścianę, za którą nikt nie wierzył, że dojdziesz – to poczujesz wolność. Prawdziwą, pierdoloną wolność. Więc jeśli siedzisz teraz i wątpisz, to przypomnij sobie: czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę – nawet jeśli jesteś jedynym, który wierzy, że ta karta w ogóle coś znaczy. - Adwokat Diabła