Siedziałem kiedyś na ławce, zimna kawa w ręku, życie w rozsypce. Plan miałem rozpisany jak operacja wojskowa – miesiąc po miesiącu, dzień po dniu, wszystko rozrysowane jak mapa skarbów. Tyle że skarb się nie pojawił. Zamiast tego dostałem w pysk od życia. Znajomi odeszli, kasa się skończyła, zdrowie siadło. I wiesz co? Najpierw się wkurwiłem. Potem zrozumiałem coś ważnego. Nie da się zaplanować życia jak pizzy na dowóz. Nie przychodzi na czas, nie zawsze z tym, co zamówiłeś. Czasem dostajesz coś zupełnie innego – i dobrze. Bo właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa jazda. Poznałem ludzi, których nigdy nie miałbym odwagi zaczepić, gdyby wszystko szło po mojemu. Trafiłem w miejsca, które zmieniły mi perspektywę. I nauczyłem się jednego – życie to nie tabela w Excelu. To bardziej jak las po deszczu – dziko, ślisko, ale pięknie. Nie musisz mieć wszystkiego pod kontrolą. Serio. Czasem warto się zgubić. Pokłócić się ze sobą. Przegrać. I usiąść samemu w ciszy. Zaparzyć sobie herbatę albo strzelić piwo. Spojrzeć na swoje życie bez filtra. I powiedzieć: „kurwa, ale i tak jestem tutaj”. Bo jesteś. I to znaczy, że jeszcze nie skończyłeś. Że możesz wstać, poprawić koronę i iść dalej. Nie musisz mieć miliona na koncie, żeby być wartościowym człowiekiem. Nie musisz mieć planu na pięć lat do przodu. Wystarczy, że dziś zrobisz jeden krok. Nawet malutki. Nawet na drżących nogach. Bo każdy dzień to szansa. Nawet jeśli nie wygląda jak w reklamie. Nawet jeśli boli. I nawet jeśli jedyne, co dziś zrobiłeś, to się nie poddałeś – to już wygrałeś. Nie szukaj idealnego momentu. Nie czekaj, aż wszystko się ułoży. Bo nie musi. Ty masz się ułożyć. Ze sobą. I wtedy świat się dopasuje. Zacznij od nowa. Dziś. Teraz. Nawet jeśli boisz się jak cholera. Masz prawo być pogubiony, ale nie zapominaj – w środku i tak jesteś wojownikiem. - Adwokat Diabła