Był taki moment, że siedziałem sam, kurwa, w kuchni o drugiej w nocy. Z zimną herbatą, z głową pełną myśli, które bardziej przypominały pole minowe niż coś sensownego. Wiesz, ten stan, kiedy już nie masz siły nikogo słuchać. Bo każdy „dobry kumpel” ma nagle milion złotych rad, ale jak naprawdę potrzebujesz wsparcia - znikają jak jebane duchy. Zacząłem wtedy rozkminiać, kto ja w ogóle jestem. I wiesz co? Zrozumiałem, że całe życie stawiałem innych przed sobą. Oddawałem energię, czas, nerwy. Dla ludzi, którzy... no właśnie - często nawet nie byli tego warci. Nie mówię, że wszyscy, ale większość to były ciepłe kurwa kluchy, które chciały mnie trzymać przy sobie tylko po to, żebym przypadkiem nie urósł za wysoko. A potem przyszły momenty, w których zawaliło się wszystko. Dosłownie. I nie było nikogo. ZERO. Ani ziomków od melanżu, ani tych od „wszystko będzie dobrze”. Byłem tylko ja. I moja decyzja. Albo się położę i pozwolę życiu się po mnie przejechać... Albo się, kurwa, podniosę i pokażę światu, że JA TU JESZCZE JESTEM. Że JA to JA. Wtedy zacząłem od małych kroków. Nie jakichś wielkich planów czy cudów - po prostu każdego dnia robiłem jedną rzecz lepiej. Jeden telefon mniej do ludzi, którzy ciągną mnie w dół. Jedną decyzję więcej, która zbliżała mnie do mojego celu. I codziennie mówiłem do siebie w lustrze: "Masz jaja, chłopie. Zrobisz to." Z czasem przyjaciele zaczęli się zmieniać. Ci, co mieli być na zawsze - wyparowali. Ci, których się nie spodziewałem - pojawili się znikąd. Ale wiesz co było najlepsze? Że przestałem uzależniać się od tego, kto jest obok. Bo zrozumiałem, że ja sam jestem swoim największym wsparciem. Nie motywacja, nie kasa, nie poklepanie po plecach. Tylko moja własna decyzja, żeby nigdy więcej nie postawić siebie na końcu listy. I teraz słuchaj uważnie. Nie czekaj, aż będzie idealnie. Nie licz, że ktoś Cię uratuje. Bo nikt kurwa nie przeżyje Twojego życia za Ciebie. To Ty jesteś kapitanem tego statku. To Ty łapiesz za ster, gdy przychodzi sztorm. Nie odpierdalaj, że nie dasz rady. Masz dać. Masz iść, gdy inni siadają. Masz zapierdalać, gdy boli. Masz wierzyć w siebie jak w nikogo innego na tej planecie. Bo jak Ty w siebie nie uwierzysz - to kto? Nie bądź dla siebie wrogiem. Bądź swoją opoką. Swoim bratem. Swoją armią. I przysięgam Ci - Jeśli zrobisz sztamę z samym sobą, to rozjebiesz to życie tak konkretnie, że nawet Bóg Ci przybije piątkę. - Adwokat Diabła


 

Prawdziwa miłość daje wolność, a nie ją zabiera. Szukaj kogoś, z kim możesz być "singlem", ale we dwoje. Miłość nie ma być więzieniem. Nie ma być klatką, która ogranicza i nie pozwala rozwinąć skrzydeł. Nie ma być łańcuchem, na którym Cię trzyma. Najlepsze związki to takie, w których nie przestajesz być sobą. Nie oddajesz swojego życia w ofierze. Nie tracisz tego, co kochasz, by zyskać kogoś, kogo kochasz. Prawdziwa miłość wygląda zupełnie inaczej. To ktoś, kto uwielbia być z Tobą, ale nie potrzebuje Cię przy sobie 24 godziny na dobę. Ktoś, kto zachwyca się Twoją niezależnością, zamiast jej się bać. Ktoś, przy kim możesz być w pełni sobą - z Twoimi przyjaciółmi, z Twoimi pasjami, z Twoim własnym życiem poza "nami". Szukaj kogoś, kto tęskni, gdy Cię nie ma, ale nie próbuje Cię zatrzymać na siłę. Dla kogo Twoje wyjście z przyjaciółmi nie jest zagrożeniem, a powodem do wysłania SMS-a o trzeciej nad ranem, że za Tobą tęskni. Kogoś, kto wraca do Ciebie nie z obowiązku, ale z tęsknoty. Nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce. Najpiękniejsza miłość to ta, w której wolność nie jest ofiarą, a prezentem. Gdzie bliskość rodzi się z wyboru, nie z obowiązku. Gdzie każde "kocham cię" wypływa z chęci, nie z rutyny. Najpiękniejsze związki to te, gdzie dwoje ludzi kroczy własnymi ścieżkami, ale zawsze wracają do siebie. Gdzie możesz być sobą, robić swoje, mieć swoje życie - a jednocześnie dzielić najważniejsze chwile z kimś, kto cię rozumie i kocha takim, jakim jesteś. Prawdziwy związek to nie kompromis między samotnością a niewolą. To najpiękniejsza forma wolności – możliwość bycia w pełni sobą przy kimś, kto kocha Cię właśnie za to, kim jesteś. Bo w najlepszych związkach nie chodzi o to, by być zawsze razem, ale by nawet będąc osobno, zawsze czuć się połączonym, z osobą, którą kochasz. ~ R. Wicijowski