Byłaś przy mnie, kiedy ja sam nie chciałem być. Nie odwracałaś wzroku, kiedy mówiłem rzeczy, których się wstydzę. Nie uciekałaś, kiedy znikałem. A nawet kiedy nie dawałem nic — Ty zostawiałaś więcej, niż miałem siły unieść. Kochałaś mój smutek. Nie dlatego, że był piękny, ale dlatego, że był mój. Trzymałaś go jak zranione zwierzę, próbując oswoić go dotykiem. Myślałem wtedy, że trzeba być szalonym, by chcieć kogoś takiego jak ja. Ale Ty nie byłaś szalona. Ty byłaś odważna. Dawałaś mi siebie nawet wtedy, gdy nie miałem pojęcia, jak Cię przyjąć. Zasypiałaś obok mojego chłodu i wierzyłaś, że pewnego dnia się ogrzeję. Ale ja zamiast się otworzyć — budowałem kolejne mury. Zamiast dziękować — milczałem. Bo nie znałem innego języka niż zamknięcie. Dziś, kiedy myślę o Tobie, wiem, że byłaś jak lekarstwo, którego nie umiałem połknąć. Nie dlatego, że nie działało. Tylko dlatego, że wolałem chorować samotnie niż pozwolić sobie pomóc. Nie wiem, gdzie jesteś teraz. Ale mam nadzieję, że ktoś kocha Twój uśmiech tak, jak Ty kochałaś mój smutek. Z taką samą cierpliwością, z jaką czekałaś, aż się obudzę. Choć ja nigdy nie otworzyłem oczu. Z wdzięcznością, którą długo nosiłem w ciszy — Czerwony 🩸


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła