Dobra, to posłuchaj - będzie prosto, prawdziwie i bez owijania w bawełnę. Był gość. Taki normalny, wiesz… nie jakiś superbohater, nie milioner, nie guru od motywacji. Po prostu facet z marzeniami, ale też z głową pełną wątpliwości i tym jebanym głosem w środku, który codziennie pytał: „A co, jeśli spierdolisz?”. I on długo tego słuchał. Za długo. Wstawał rano, pił kawę, patrzył w lustro i widział kogoś, kto ciągle odkłada życie „na później”. Ale któregoś dnia, trochę wkurwiony na siebie, trochę zmęczony tym pierdoleniem w głowie, popatrzył w to lustro i rzucił: „A co, kurwa, jeśli się uda?”. I wtedy coś w nim pękło. Wyszedł z domu, zrobił pierwszy krok w stronę swoich marzeń. I jasne, nogi mu się trzęsły, serducho biło jak szalone, a strach nadal siedział obok. Ale obok strachu usiadła też odwaga. Bo odwaga to nie brak strachu, tylko decyzja, że masz go gdzieś i robisz swoje. Nie było łatwo. Były dni, kiedy dostawał w pysk od życia. Potykał się, klął, chciał rzucić to w cholerę. Ale za każdym razem wstawał. I każda porażka, każdy upadek, każdy moment zwątpienia - były cegłami, z których budował siebie na nowo. Bo wiesz, facet odważny to nie ten, który się nie boi. To ten, który patrzy strachowi w oczy i mówi: „Zejdź mi z drogi, mam robotę do zrobienia”. No więc pytanie: a Ty? Zostaniesz w miejscu i dalej będziesz karmił swoje wymówki, czy dzisiaj, właśnie teraz, zrobisz pierwszy krok, choćby ręce Ci się trzęsły? Bo może… kurwa… się uda. 🚀🔥 - Adwokat Diabła