Pamiętam, jak kiedyś chciałem wszystkim się podobać. Kurwa, serio… ubierałem się tak, żeby nikt nie miał uwag. Mówiłem to, co inni chcieli usłyszeć. Chodziłem tam, gdzie „wypadało”. A w środku czułem się jak jakaś marionetka. I wiesz co? Oni i tak mnie oceniali. „Za mało się odzywasz”, „Za dużo gadasz”, „Po co Ty to robisz?”, „Nie dasz rady” – lista była długa jak, kurwa, kolejka w urzędzie. W pewnym momencie mnie olśniło: Jak nie chcesz być oceniany, to musisz być nikim. Serio. Nic nie robić. Nikomu się nie pokazywać. Siedzieć cicho, jak szczur w piwnicy. Tylko wtedy – uwaga – ludzie i tak znajdą powód, żeby coś o Tobie pierdolić. Więc stwierdziłem: „Pieprzę to”. Zacząłem robić swoje. Nie po to, żeby komuś się przypodobać, tylko po to, żeby rano wstać, spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Dobra, chłopie, jest okej, jedziemy dalej”. I to jest, kurwa, klucz. Bo kiedy nauczysz się mieć opinie innych w dupie – życie robi się prostsze. Serio. Nie ma znaczenia, czy jesteś w garniturze, czy w dresach, czy robisz karierę, czy dopiero próbujesz wstać z kolan. Oni i tak coś powiedzą. I to jest ich problem, nie Twój. Życie jest za krótkie, żeby codziennie udawać kogoś innego dla ludzi, którzy jutro nawet nie będą pamiętać, co o Tobie gadali. Więc rób swoje. Nie udawaj. Nie żebraj o aprobatę. A jeśli ktoś Cię nie lubi? Trudno. Świat i tak będzie się kręcił, a Ty będziesz szedł do przodu – po swojemu. - Adwokat Diabła