Pamiętam ten moment, kiedy pierwszy raz zrobiłem coś po swojemu, a nie pod ludzi. I, kurwa, nagle się okazało, że część „znajomych” zniknęła szybciej niż piwo na grillu. Najpierw myślałem: co jest? Może przesadziłem? A potem zrozumiałem: to nie ja się zmieniłem – to oni zobaczyli prawdziwego mnie. I wiesz co? To jest zajebiste. Bo jak wszyscy Cię klepią po plecach, to znaczy, że jesteś rozpuszczonym kisielem. Bez smaku, bez charakteru. A Ty masz być, stary, jak kawa o piątej rano po nieprzespanej nocy – mocny, gorzki, taki, co stawia do pionu. Nie do każdego gustu. I bardzo dobrze. Niech patrzą spode łba, niech pierdolą za plecami, że „mu odjebało”. Niech przewracają oczami, bo znowu robisz coś, czego oni się boją. Bo prawda jest taka – barany zawsze będą w stadzie. Wilk chodzi sam. A Ty? Ty idź dalej. Jak się zatrzymasz, to tylko po to, żeby poprawić mankiet koszuli albo zaciągnąć się tym dymem, który oni czują z kilometra. Nie tłumacz się. Nie przepraszaj za to, że rośniesz. Bo ludzi boli Twój ogień, gdy ich własny od dawna wygasł. I pamiętaj – jak zaczniesz wygrywać, to pierwsze strzały polecą w Twoje plecy. Bo w oczy Ci tego nie powiedzą. Nie mają jaj. Będą szeptać, knuć, modlić się o Twój upadek. A Ty, stary, rób swoje. Niech się duszą w tym, że nie nadążają nawet za Twoim cieniem. A jak będą mówić Twoje nazwisko? Niech powtarzają je tak często, aż sami się w nim zadławią. Bo przyjdzie dzień, kiedy usłyszą je tam, gdzie nawet nie marzyli, że dotrzesz. - Adwokat Diabła


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła