Wiesz, ja też kiedyś myślałem, że najgorsze w życiu to stracić kogoś na zawsze. Że to jest ta największa tragedia. Chuj prawda. Najgorsza jest tęsknota. Bo jak ktoś umiera, to w końcu przychodzi ten jebany dzień, kiedy zaczynasz uczyć się żyć bez niego. Boli, ale życie cię zmusza i idziesz dalej. Ale tęsknota? Tęsknota to jest taki skurwysyn, który budzi cię codziennie rano i szepcze do ucha: „może dziś wróci, może dziś napisze, może jednak wszystko się cofnie”. I trzymasz się tej nadziei jak tonący gówna. A prawda jest taka, że to się nie cofnie. Że to już minęło. I kurwa, im szybciej to przyjmiesz, tym szybciej przestaniesz kisić się w tym szambie. Bo tęsknota to jak drzazga w sercu – niby mała, a wkurwia cały czas. Paraliżuje cię, okrada z energii, z czasu, z życia. I nawet jakbyś miał teraz hajs, sukces, ludzi wokół – to ona kradnie ci każdą chwilę, bo ciągle siedzisz i czekasz. A ja ci powiem tak – przestań czekać. Nie na kogoś. Nie na coś. Bo kurwa, nie ma na co czekać. Masz tu i teraz. Masz siebie. I to jest wszystko, czego potrzebujesz, żeby ruszyć w przód. Nie będziesz czekał na cud – sam będziesz tym jebanym cudem. - Adwokat Diabła