Kiedyś wsiadłem do pociągu, który na tabliczce miał napisane: „Odpowiedzialny. Pracowity. Zawsze do dyspozycji.” Brzmiało jak plan. Tylko że to nie był mój plan. Zasuwałem jak dziki osioł, żeby zadowolić wszystkich wokół - szefa, rodzinę, znajomych. Praca po godzinach? Jasne. Pomóc komuś kosztem siebie? No przecież. Wieczne „ogarnianie” i udowadnianie, że dam radę. Tylko że… coraz bardziej mnie nie było. Z dnia na dzień czułem się jak pasażer w cudzym życiu. I w końcu mnie strzeliło: „Chłopie, to nie Twój pociąg. Wysiądź, póki stacja blisko. Bo zaraz zostaniesz w szczerym polu – i to bez biletu powrotnego.” Więc wysiadłem. Ludzie byli w szoku. Niektórzy mówili, że zwariowałem. Ale pierwszy raz od dawna poczułem, że oddycham. Bo wiesz co? Poświęcanie się wszystkim dookoła to najkrótsza droga, żeby zgubić siebie. A ty też jesteś „kimś do poświęcania się” – tylko że dla siebie. Nie ma wstydu w zawróceniu. Wstyd to brnąć dalej w coś, co cię żre od środka. Więc jeśli masz wrażenie, że to nie Twoja trasa – nie kombinuj. Wysiądź. Odetchnij. Zastanów się, gdzie Ty właściwie chcesz jechać. I jedź tam, gdzie słychać Twój głos, a nie tylko cudze potrzeby. - Adwokat Diabła