Siedzę sobie kiedyś w knajpie, piję kawę, patrzę przez okno, a obok przy stoliku dwóch typów wałkuje temat… zgadnij kogo? Mnie. No nie powiem, ego trochę dostało z liścia. Przez sekundę myślę: "Serio? Co ja im zrobiłem?" Ale potem przychodzi refleksja. Przecież to klasyka - jak ktoś nie ogarnia własnego życia, to zaczyna grzebać w cudzym. Taka tania psychoterapia. Zrozumiałem jedno: im bardziej się przejmujesz, tym bardziej im robisz przysługę. A jak machniesz ręką i idziesz dalej - to Ty jesteś wygrany. Bo wiesz co? Nie każdy, kto szczeka, zasługuje na Twoją uwagę. Szczególnie, jeśli sam nie umie poukładać swojego życia. Więc zrobiłem to, co każdy facet powinien - wziąłem głęboki oddech, wypiłem kawę do końca, uśmiechnąłem się i wyszedłem z tej knajpy z podniesioną głową. Bo wiem jedno: moja wartość nie zależy od tego, co ktoś gada za plecami. Tylko od tego, jak sam siebie traktuję. I czy mam odwagę iść dalej, mimo szumu w tle. - Adwokat Diabła


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła