— A ty? Dlaczego tu jesteś? — zapytał starszy więzień młodego chłopaka, który właśnie trafił do celi. Chłopak spuścił wzrok. Wahał się, czy powiedzieć prawdę. Ale w końcu to zrobił. — Bo moi rodzice nigdy nie powiedzieli mi „nie”. Odkąd byłem dzieckiem, dostawałem wszystko, czego chciałem. Jeśli chciałem zabawkę — miałem ją. Jeśli nie chciałem odrabiać lekcji — bronili mnie przed nauczycielami. Jeśli coś zniszczyłem — usprawiedliwiali mnie. Nigdy nie było konsekwencji. Nigdy nie było granic. Wyśmiewałem się z dorosłych, kłamałem, byłem bezczelny… a oni mówili tylko: „To tylko dziecko. Przejdzie mu.” Pewnego dnia ukradłem długopis w sklepie. Widzieli to. Obronili mnie. Potem był rower. Powiedzieli, że to nic wielkiego. Później telefon. Portfel. Motocykl. A teraz jestem tutaj… za rozbój. — A twoi rodzice? — zapytał starszy więzień. — Nadal twierdzą, że to pech. Że wpadłem w złe towarzystwo. Że świat jest zepsuty, nie ja. Starszy mężczyzna westchnął ciężko i powiedział: — Więzienia nie są pełne tylko przestępców… Są też pełne dzieci, których nigdy nie nauczono, czym są konsekwencje. Bo jeśli dom nie nauczy cię granic - zrobi to ulica. Tyle że brutalniej. Bez litości. Morał? Jeśli naprawdę pragniesz wychować wartościowego człowieka, nie zasypuj go wszystkim, czego zapragnie. Zamiast spełniać każdą zachciankę — przekazuj mu wiedzę, pokazuj granice, ucz odpowiedzialności. Nie usuwaj spod nóg każdego kamienia. Pozwól mu się potknąć — i pomóż wstać. Nie chroń go przed skutkami jego decyzji — pomóż mu je zrozumieć i wyciągnąć wnioski. Bo prawdziwa miłość nie polega na tym, by zawsze wyręczać. Tylko na tym, by przygotować dziecko do życia, które nie zawsze będzie łaskawe. Miłość to nie rozpieszczanie — to mądra obecność. Nie ułatwianie — ale uzbrajanie w siłę, charakter i sumienie. #SusanaRangel