Kochana żono, partnerko.. Nie piszę tego z żalu. Nie piszę z gniewu. Piszę, bo pęka mi serce. Nie zabieraj mi dziecka. Nie zabieraj mi tych małych rączek, które wtulają się w moją szyję. Tych oczu, które tak samo jak twoje – szukają miłości i bezpieczeństwa. Nie odbieraj mi wspomnień, które dopiero miały się wydarzyć – pierwszych rowerków, nocnych rozmów, wspólnych śniadań, płaczu, który tylko ja potrafię ukoić. Nie zabieraj mi szansy, by być ojcem. Nie weekendowym. Nie tylko „kiedy trzeba”. Prawdziwym. Codziennym. Obecnym. Wiem, że nasze drogi się pogubiły. Wiem, że boli cię wiele rzeczy, które się wydarzyły między nami. Ale nie pozwól, by nasze dziecko płaciło za to cenę. Nie walczę przeciwko tobie. Nie chcę ci nic zabierać. Chcę tylko być. Dla niego. Dla niej. Dla nas. Bo miłość rodzica nie zna rozwodów. Nie zna kłótni. Nie zna „moje” i „twoje”. Jest jedna. Jest wspólna. Jest bezwarunkowa. Kiedyś nasze dziecko zapyta: „Gdzie był tata?”. I chcę móc odpowiedzieć: **„Tu. Zawsze tu. Choć nie zawsze mogłem być tak blisko, jak chciałem – nigdy nie przestałem kochać.”** Nie chcę pisać listów do dziecka, które mieszka tuż obok. Nie chcę kochać na odległość. Nie chcę być „tym, co tylko płaci alimenty”. Chcę być TATĄ. Obecnym. Zaangażowanym. Prawdziwym. Nie dlatego, że mi się należy. Ale dlatego, że nasze dziecko na to zasługuje. #tata #pierwszedziecko #rodzina