Kochana żono, partnerko.. Nie piszę tego z żalu. Nie piszę z gniewu. Piszę, bo pęka mi serce. Nie zabieraj mi dziecka. Nie zabieraj mi tych małych rączek, które wtulają się w moją szyję. Tych oczu, które tak samo jak twoje – szukają miłości i bezpieczeństwa. Nie odbieraj mi wspomnień, które dopiero miały się wydarzyć – pierwszych rowerków, nocnych rozmów, wspólnych śniadań, płaczu, który tylko ja potrafię ukoić. Nie zabieraj mi szansy, by być ojcem. Nie weekendowym. Nie tylko „kiedy trzeba”. Prawdziwym. Codziennym. Obecnym. Wiem, że nasze drogi się pogubiły. Wiem, że boli cię wiele rzeczy, które się wydarzyły między nami. Ale nie pozwól, by nasze dziecko płaciło za to cenę. Nie walczę przeciwko tobie. Nie chcę ci nic zabierać. Chcę tylko być. Dla niego. Dla niej. Dla nas. Bo miłość rodzica nie zna rozwodów. Nie zna kłótni. Nie zna „moje” i „twoje”. Jest jedna. Jest wspólna. Jest bezwarunkowa. Kiedyś nasze dziecko zapyta: „Gdzie był tata?”. I chcę móc odpowiedzieć: **„Tu. Zawsze tu. Choć nie zawsze mogłem być tak blisko, jak chciałem – nigdy nie przestałem kochać.”** Nie chcę pisać listów do dziecka, które mieszka tuż obok. Nie chcę kochać na odległość. Nie chcę być „tym, co tylko płaci alimenty”. Chcę być TATĄ. Obecnym. Zaangażowanym. Prawdziwym. Nie dlatego, że mi się należy. Ale dlatego, że nasze dziecko na to zasługuje. #tata #pierwszedziecko #rodzina


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła