Byłem na dnie. Takim prawdziwym, gdzie rano budzisz się i zastanawiasz, po co w ogóle otwierać oczy. Depresja, wypalenie, poczucie, że wszystko się skończyło. I powiem ci szczerze – wtedy nie miałem siły ani wiary w cokolwiek. I wiesz co mnie wtedy uratowało? Nie żadne cudowne tabletki, nie milion złotych z nieba, tylko… te pieprzone banały, które zawsze olewałem. Afirmacje, medytacja, praca nad sobą. Tak, wiem – brzmi jak bullshit, jak poradnik z kiosku za 4,99. Ale ja byłem tak zniszczony, że chwyciłem się tego, bo nie miałem już nic do stracenia. I zaczęło działać. Powoli. Bez fajerwerków. Do tego terapia – już piąty rok siedzę nad sobą z terapeutą, rozkminiam swoje demony i krok po kroku składam się w całość. I najważniejsze? Regularny sen i normalne jedzenie. Brzmi śmiesznie? Może i tak, ale to kurwa wyciągnęło mnie z bagna, w którym siedziałem po szyję. I teraz, kiedy oddycham pełną klatą, chcę ci powiedzieć jedno – to, że dziś czujesz się jak śmieć, nie znaczy, że tak będzie zawsze. Możesz się uratować. Możesz odbić się od dna, ale nikt za ciebie tego nie zrobi. Całe życie jest jeszcze przed tobą. Dlatego teraz, przy tej współpracy, chcę się z tobą podzielić tym, co mnie uratowało – moimi afirmacjami. Tymi samymi, które trzymały mnie przy życiu, kiedy wszystko inne zawodziło. Może i dla ciebie staną się liną, którą wyciągniesz się z tych czeluści. - Adwokat Diabła


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła