Pierwsze dni były… puste. Nie było już krzyków, ale nie było też mnie. Byłam wypalona. Zagubiona. Więc zaczęłam małymi rzeczami: Poranna kawa bez stresu. Cisza, która nie przerażała. Spacer, podczas którego nie musiałam się tłumaczyć. Terapia. Notatnik. Rozmowy z przyjaciółką. To wszystko zbudowało mnie na nowo. Nie trzeba od razu wygrywać świata. Czasem wystarczy wstać rano i nie bać się dnia. To też jest zwycięstwo. ~ Kobieta Zwykła – ❤️