Są tacy ludzie, których mijasz i nawet nie masz pojęcia, że patrzysz na cholernych wojowników. Nie noszą koszulek z napisem fighter, nie wrzucają na fejsa cytatów o sile, nie błagają o uwagę. Oni po prostu robią swoje… w ciszy. To ci, co dostali od życia w pysk, tak że przeciętny człowiek dawno by się poddał. Zdradzeni, pominięci, wyśmiani, czasem rozjebani psychicznie tak, że ledwo wstali z łóżka. Ale wstali. I to, kurwa, nie raz. Nie zobaczysz u nich dram na Instagramie. Nie będą Ci pisać elaboratu o tym, jak ciężko im w życiu. Bo prawdziwa siła to nie teatr. To moment, kiedy stoisz sam, w kompletnej ciszy, i mówisz do siebie: Jeszcze raz, skurwysynu. Jeszcze jeden dzień. I oni tak robią. Codziennie. Bez braw, bez lajków, bez widowni. Bo zrozumieli jedną rzecz - ten świat nie ma obowiązku Cię ratować. Masz siebie. I albo staniesz, poprawisz koronę i pójdziesz dalej, albo zdechniesz w miejscu. Oni wybierają to pierwsze. I wiesz co jest w tym najlepsze? Że mimo całego syfu, który przeszli, nadal potrafią dawać dobro. Pomagają, chociaż sami nie dostali pomocy. Kochają, chociaż sami byli ranieni. Budują, chociaż sami byli niszczeni. To nie są ludzie, którzy świecą w blasku reflektorów. To są ci, którzy idą pod prąd, w deszczu, z butami w błocie… ale z podniesioną głową. I nawet jak im życie dojebie jeszcze raz, to oni po prostu wstaną. Bo prawdziwa siła nie potrzebuje fanfar. A prawdziwy wojownik nie potrzebuje, żeby ktoś go klepał po plecach. Potrzebuje tylko jednej rzeczy - żeby się, kurwa, nigdy nie poddać. - Adwokat Diabła


 

Wiesz, depresja nie wygląda jak non-stop płacz i dramaty. To nie jest ta scena z filmu, gdzie facet siedzi w ciemnym pokoju i wali głową w ścianę. Nie. Depresja potrafi być… spokój. Cholerny spokój. Spokój, który w środku cię zjada. Znasz typa, który zawsze się uśmiecha, gada z każdym, śmieje się z twoich żartów, a w środku czuje pustkę? To ona. Wkurwiająco spokojna, zawsze „wszystko spoko”, zawsze „zobaczymy”. W jej głowie dni mijają jeden za drugim, a plany na przyszłość? Nie istnieją. W myślach krzyczy o przerwę od życia, a na głos mówi, że jest ok. I tak, czasami życie jest tak ciężkie, że myśli o zakończeniu wszystkiego pojawiają się jak czarne chmury nad miastem. Ale ta depresja… nigdy nie pokaże ci twarzy. Jest mistrzynią masek – czasem nawet na siłę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale tu jest moment, w którym musisz się obudzić: możesz to zmienić. Możesz zdjąć maskę i wziąć życie w swoje ręce. Nie jutro, nie za tydzień – TERAZ. Tak, kurwa, będzie ciężko. Tak, będzie cholernie niewygodnie. Ale każdy krok, który zrobisz, każda zmiana myślenia, każda mała akcja – odpycha cię od tego spokoju, który zabija od środka. Depresja może cię złamać, ale nie musi cię definiować. Możesz być tym facetem, który widzi życie nie jako obowiązek, tylko jako wyzwanie. Zaczynasz od drobnych rzeczy: wstajesz rano, robisz jedną rzecz dla siebie, nie poddajesz się nawet jeśli w środku krzyczy chaos. I powoli, kurwa powoli, zaczynasz wierzyć, że twoje życie nie jest odliczaniem dni, tylko tworzeniem ich wartości. I wiesz co? Kiedy w końcu to poczujesz – ten spokój przestanie być wrogiem. Zamiast tego stanie się twoim paliwem. Bo w końcu jesteś świadom, że możesz żyć na własnych zasadach, a nie na zasadach tej cholernie sprytnej depresji. - Adwokat Diabła