Złote myśli, cytaty, aforyzmy, sentencje o rozwoju osobistym i zawodowym
Otwierasz oczy. Biel wirujących ścian pomieszczenia oślepia Cię. Mrużysz oczy, starając się chronić przed utratą wzroku. Chłód podłogi pomaga otrzeźwić umysł. Gdzie jestem? - czarny napis pojawią się na suficie. - Co tu się dzieje? - błyskawicznie w miejscu poprzedniego pojawią się kolejny. Uczucie niepokoju przygniata Ci piersi, spłyca oddech, oblewa potem. Szalejący w twojej głowie myśli pojawiają się na suficie, ścianach. Co tu się kurwa dzieje. Nic nie pamiętam. To nie jest śmieszne. Co to za miejsce. Pomocy! Podrywasz się na nogi i rozglądasz wokoło. Nieskazitelnie biel, pozbawiona jakiejkolwiek faktury, konturów przypomina próżnię. Nie wiesz czy to pomieszczenie, pusta przestrzeń, niebo czy piekło. Nagle dobiega do Ciebie tajemniczy głos. Musisz wytężyć słuch by usłyszeć jego szept, by szmer zmienił się w słowa, zdania. Głos ma w sobie jednocześnie coś znajomego, coś, co powinno oznaczać bezpieczeństwo i spokój, mimo to budzi grozę, rani niczym sztylet wbijany w serce. - Nikt Cię nigdy nie kochał. - Nie umiesz kochać. - Nikt nigdy Cię nie akceptował. - Nie potrafisz zaakceptować siebie. - Twoje życie nie ma żadnego znaczenia. - Nic się dla ciebie nie liczy. - Zawiodłeś wszystkich. - Wszyscy zawiedli Ciebie. - Nie nadajesz się do niczego. - Nie potrafisz budować relacji - potrafisz tylko ranić - Nic się przede mną nie ukryje. - Ona odeszła bo nie miałeś jaj. - Ciebie nie da się kochać. - Miękka faja - Jesteś słaby. - Nie umiesz podejmować decyzji - Jesteś nudny - Bezbarwny - Nijaki - Jak mogłeś komuś nie pomóc? - Ciągle komuś pomagasz. - Ciągle stawiasz kogoś nade mną. - Czego w ogóle chcesz? - Dlaczego ciągle czegoś nie chcesz? - To nie moze byc prawda! - To jest prawda! - Taki Jesteś!!! - Nie!!! - Tak!!! Każde zdanie wbija się niczym hak w ciało, rozrywając cię kawałek po kawałku. Ból stawał się nie do zniesienia. Miotasz się smagany każdą prawdą, wyrwaną z odmętów twojej podświadomości i rzucona prosto w twarz. Każde zdanie wywołuje lawinę emocji, spadająca kamień po kamieniu na twoje piersi. Szok, strach, poczucie winy, gorycz porażki, żal, mieszają się w jednolitą masę. Podświadomość walczy ze świadomością, zmusza Cię do ucieczki, lecz nie jesteś w stanie się ruszyć. Wszystko wokół wiruje, żołądek podchodzi do gardła, ból głowy oślepia. Krople potu spływające po czole mieszają się z łzami mimowolnie spływającymi po policzkach. Głos pojawił się znowu. Jego ton był znacznie spokojniejszy, choć nadal jego słowa sprawiały ból. - Jesteś odpowiedzialny za wszystko co się wydarzyło. To nie twoje pochodzenie, nie każdy błąd, jaki popełniłeś, głupota jaką zrobiłeś. To nie alkohol, narkotyki, kobiety, rodzina. To ty. Każdy Twój świadomy lub nieświadomy - wybór, którego dokonałeś. - Taki Jesteś. Udajesz kogoś, kim nie jesteś. Stworzyłeś maskę, która co dzień zakładasz i nosisz z dumą, umierając ze strachu, że ktoś zobaczy co jest pod spodem. - Ciągle stawiasz się w roli ofiary, nie potrafiąc przyjąć odpowiedzialności za to co zrobiłeś, czego nie zrobiłeś i co mogłeś zrobić. - Żyjesz przeszłością, rozpamiętywaniem doznanych krzywd i popełnionych błędów. - Żyjesz strachem przed przyszłością, strachem przed podjęciem decyzji i plejada konsekwencji, które nie wiesz czy będą w ogóle miały miejsce. - Wiecznie użalasz się nad sobą, zamiast działać. - Uciekasz przed odpowiedzialnością w nałogi, puste związki, szybki seks, uzależnienia. Głos oddala się jak echo grzmotu zwiastujące koniec burzy. Rozwiewa się w nicości pozostawiając po sobie głucha ciszę. Jej ciężar przytłacza twoje piersi, wibruje w uszach. Nagle, zauważasz lustro. Pojawiło się znikąd, lewituje w powietrzu, zwykła tafla szkła, zawieszona pośród bieli. Podchodzisz do niego. Ciekawość miesza się ze strachem, myśli twoje pojawiają się na ziemi, układając w ścieżkę prowadząca wprost to niego. Co to jest? Czy to lustro? Dlaczego tu jest? Co tu się kurwa dzieje? Czy ja śnię? Odbicie w lustrze zbliżało się wolnymi krokami po ścieżce złożonej z rozmywających się wyrazów. Tak samo nagie, odarte z ubrań, z zalęknionym spojrzeniem na zbielałej twarzy. Niepewny krok zdradzał panujący nad wami paraliżujący strach. Stanęliście naprzeciw siebie - ty i twoje odbicie. Ciężar doświadczeń, traumy, złych w spóźnieniem do tej pory nie pozwalał Ci spojrzeć sobie samemu prosto w oczy. Poczucie winy i wstydu zmusiło Cię do opuszczenia wzroku. Odbicie zaczęło się uśmiechać. Coraz szerzej, oczy rozszerzały się, twarz przybierała grymas obłędu. Powoli głowa przechyliła się na bok, a do twoich uszu zaczął dobiegać coraz głośniejszy chichot przeradzający się w szaleńczy śmiech. Obraz w lustrze rozmywa się i wiruje, by po chwili ponownie nabrać ostrości. Już nie jest to lustro, patrzysz przez nie jak przez szybę. Widzisz fragmenty scen wyrwanych z głębokich odmętów twojej pamięci, z miejsc, które wydawały ci się dawno zakopane, porośnięte mchem zapomnienia. Widzisz swojego pierwszego partnera. Czujesz narastające w piersi uczucie zimnej satysfakcji, gdy patrzy na ciebie zapłakanymi oczami. Jego rozpacz podsyca twoją euforię, poczucie zwycięstwa. Jesteś górą, to ty zdeptałeś jego uczucia, wykorzystałeś je i odrzuciłeś, tak jak wyrzuca się zepsutą zabawkę na śmietnik. Przed sobą widzisz swojego oprawcę, klęczy zasłaniając się rękami. Widzisz jak drży, czujesz ogień pożerający twoje wnętrzności, obraz przed twoimi oczami zachodzi czerwoną mgła. Rozmywa się wraz z kolejnymi, coraz szybszymi ruchami twojego ciała, ciężarem w rękach, poruszającym się raz w tył, raz w przód, w stronę tego opadającego ścierwa. Ciepła ciecz bryzka wokoło, zalewa Ci twarz, ubranie, krzyk zmienia się w rzężenie. Widzisz tą osobę, która wzbudzała w tobie nieokiełznane pożądanie. Gwałtowne pchnięcia przynoszą Ci rozkosz, odpływasz w ekstazie. Nic innego nie ma znaczenia, zwierzęcy instynkt pomaga Ci przełamać opory, dać się ponieść pożądaniu. To bez znaczenia, liczy się tu i teraz. Zaspokoić się, wykorzystać okazję, odpłynąć w perwersyjnej rozkoszy, jakiej nie da Ci nic innego. Adrenalina buzuje, szum krwi w skroniach i kolejne pchnięcia zagłuszają ostatki wyrzutów sumienia jakie ściskały twój brzuch. Kolejna wizja pochłania pozostałe. Stoisz na szczycie wieży, w pełnej chwale, eleganckim stroju, z pięknym domem, autem, pieniędzmi. Nieistotne jak wielu ludzi pogrzebałeś budując wieżę, jak wiele osób sprzedałeś, zniszczyłeś, rozbiłeś im rodziny, zdradziłeś i zabiłeś, by zbudować to poczucie triumfu nad nimi. Słabi muszą zginąć, ugiąć się przed bezwzględnym instynktem zdobywcy. Lustro znika i powracasz do tego przepełnionego nieskończona bielą miejsca. Przed Tobą stoi twoje odbicie, z tym samym szaleńczym uśmiechem, oczami ziejącymi przerażająca pustką. Teraz oddziela was tylko cienka tafla szkła. Czujesz ukłucie w sercu, zazdrość opanowuje Twój umysł. Niewypowiedziane myśli pojawiają się na tablicy ze szkła, tym razem nie znikając po chwili. Czy naprawdę taki jestem? Czy mogę się zmienić? Czy może już nic nie da się zrobić? Czy wszystko przepadło? Cisza.
Szczęściem, nawet tym najmniejszym należy się cieszyć. Rzeczy, te małe, drobne, te wszystkie chwile, które dają radość, zawsze dodają Nam energii. Ale złe i negatywne emocje odkładają się. Kumulują się w Nas. Nawarstwiają. I to się odczuwa. Tak bardzo czuć ten ciężar na duszy. I niektórym bardzo łatwo przychodzi pozbycie się ich. Ale są tacy, co potrzebują nieco więcej czasu żeby z siebie to wszystko wyrzucić. Gniew, złość, łzy. To są naturalne emocje. Ale musimy je do siebie dopuścić. Chociażby po to, żeby się z tego wszystkiego oczyścić.
Najważniejszym dniem w twoim życiu nie jest dzień ślubu, ani dzień ukończenia szkoły lub dzień, w którym dostajesz swoją wymarzoną pracę, nie. Najważniejszym dniem w twoim życiu będzie dzień, w którym zdasz sobie sprawę z własnej wartości. Dzień w którym przestaniesz słuchać innych i zaczniesz słuchać swojego serca. Podążać swoją drogą do swojego szczęścia. To właśnie będzie ten dzień. K. Śnioch
Poruszająca historia(zasłyszane) Stałem w kolejce do kasy, przede mną stała taka mała starowinka. Trzęsły jej się ręce, miała kompletnie zagubiony wzrok, mocno tuliła do piersi malutką portmonetkę – taką zrobioną na szydełku – widzieliście może kiedyś takie portmonetki? Ja widziałem u swojej prababci… I zabrakło jej 4 zł, żeby zapłacić za zakupy, a w koszyku miała chleb, mleko, jakąś kaszę i maciupeńki kawałeczek pasztetowej. A kasjer był bardzo niemiły i rozmawiał z nią po chamsku. Staruszka stała taka przybita, ze łzami w oczach, no i nie wytrzymałem, dałem kasjerowi te 4 złote i zwróciłem mu uwagę, że nie wolno tak źle traktować żadnego człowieka. Ale serce mało mi nie wyskoczyło z piersi i nagle wziąłem staruszkę za rękę i poszedłem z nią z powrotem do sklepu. Babulinka szła pokornie ze mną, a ja wkładałem do koszyka produkty dla niej, te co myślałem, że będą najbardziej potrzebne: mięso, porcje rosołowe, jajka, kasze różne, a ona szła obok i wszyscy się na nas patrzyli. Doszliśmy do owoców i zapytałem ją, jakie lubi, a staruszka patrzyła na mnie w milczeniu wielkimi oczami i mrugała. Wziąłem wszystkiego po trochu, mam nadzieję, że starczy jej na długo. Wróciliśmy do kasy, ludzie się rozstąpili, puścili nas bez kolejki. No i przy kasie zrozumiałem, że nie mam przy sobie dość pieniędzy, by zapłacić za jej zakupy i za swoje, więc swój koszyk zostawiłem, zapłaciłem za zakupy babulinki, cały czas trzymając ją za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz. Spojrzałem staruszce w twarz i zobaczyłem łzy na policzku… Zapytałem, dokąd ja zawieźć, zaprosiłem do samochodu, a ona zaproponowała, ze w domu poczęstuje mnie herbatą. Zaniosłem jej zakupy. Staruszka poszła do kuchni robić herbatę, a ja rozglądałem się po bardzo ubogim, ale czystym i przytulnym wnętrzu. A kiedy postawiła na stole dwie obtłuczone filiżanki i talerzyk, na którym leżały dwa pierożki z cebulą – to nagle dotarło do mnie jak żyją nasi staruszkowie… Wyszedłem od niej, wsiadłem do samochodu i wtedy już nie wytrzymałem. Płakałem chyba z kwadrans…
Zasługujesz na kogoś, kto nie może się doczekać, aby z Tobą porozmawiać, spędzić z Tobą czas, poznać Cię i zakochać się w Tobie. Przestań zadowalać się ludźmi o połowie serca, letnymi, wahającymi się i niezdecydowanymi. O wiele lepiej być samemu niż być z kimś, kto sprawia, że czujesz się samotny. ~ Cody Bret
Ludzka zawiść nie zna granic. To choroba bez lekarstwa. Niektórzy żyją tylko po to, by zaglądać przez cudze okna i licytować się, kto ma więcej gówna do powiedzenia o innych. Nie rozumieją, że Twoje życie to nie ich serial na Netflixie. Nie mają prawa wymyślać Ci kolejnych odcinków, nie znając prawdziwego scenariusza. Najzabawniejsze jest to, że ci, którzy najwięcej gadają, zwykle wiedzą najmniej. Wymyślają, dopowiadają, przekręcają, byle tylko ich wersja była bardziej soczysta, bardziej godna powtarzania. I wiesz co? Jest na to tylko jedno lekarstwo - milczenie. Im mniej ludzie wiedzą o Twoim życiu, tym mniej amunicji mają do strzałów. Im mniej pokazujesz, tym mniej mogą przekręcić. Im mniej mówisz, tym mniej mogą wykorzystać przeciwko Tobie. Twój spokój to Twoja tarcza. Twoja prywatność to Twoja broń. Twoje milczenie to Twoja najlepsza odpowiedź. Żyj cicho. Planuj po cichu. Osiągaj sukcesy po cichu. Niech Twoje wyniki krzyczą za Ciebie. ~ R. Wicijowski
Zawsze byłam czernią. Nigdy szarością, ani nawet jaśniejszym kolorem. Zawsze byłam najciemniejszym kolorem, tym, którego nie da się z niczym zestawić, bo czerń przyjmuje wszystko, wchłania w siebie i przekształca. W plemionach Masajów w Kenii i Tanzanii kolor czarny kojarzony jest z chmurami przynoszącymi deszcz, stając się symbolem życia i dobrobytu. Czarny to kolor, o którym niektórzy mówią, że nie jest kolorem, lecz sposobem bycia. A bycie czarnym oznacza życie w milczeniu,często ukrywanie przed innymi tego, kim jesteś, życie w ciemności. Czarny kocha ciemność, ogień i rzeczy niemożliwe, ukryte części, rzeczy, których inni nie pokazują, szczegóły. Czerń jest ciągłym ogniem, nigdy nie jest wyraźna, lecz tajemnicza, niemal cielesna, niemal obsesyjna. Z kolorem czarnym możesz zwariować albo się wyzwolić, to zależy od ciebie... A. Pierins
Dojrzałość polega na tym, że nie chcesz już doświadczać niepotrzebnych stresów, dramatów, wykańczających lęków i konfliktów. Zaczynasz wybierać SPOKÓJ zamiast chaosu i DYSTANS zamiast braku szacunku. Zaczynasz stawiać zdrowie psychiczne, spokój ducha i własne szczęście na pierwszych miejscach. ~ Autor nieznany
To Marilyn Monroe – jedna z największych ikon piękna i zmysłowości wszech czasów. Jej brzuch nie był idealnie płaski, uda stykały się ze sobą, ramiona nie były szczupłe, miała rozstępy i cellulit, a jej biust nie zawsze był jędrny. A mimo tych wszystkich „niedoskonałości”, do dziś uchodzi za jedną z najpiękniejszych i najbardziej uwodzicielskich kobiet w historii. Gdybyśmy przez ostatnie sześćdziesiąt lat częściej oglądali zdjęcia prawdziwych, naturalnych ciał takich jak jej, może dziś kobiety nie czułyby tak ogromnej presji, żeby być skrajnie szczupłe, poprawiać się operacjami plastycznymi czy katować się restrykcyjnymi dietami. Każde ciało jest inne. I każde jest piękne na swój sposób. Pokochajcie się takie, jakie jesteście. Bez porównywania się z innymi. Bez wstydu. Z dumą patrzcie na Wasze naturalne ciała! ~ Autor nieznany,
To właśnie o tą intymność chodzi. O poruszanie trudnych tematów. O to, że w oczach drugiej osoby widzisz, że chce z Tobą o tym mówić i czujesz, że otwiera się przed Tobą. O zapewnienie w taki sposób, żeby ktoś poczuł, że może Ci zaufać. O zburzenie tego muru. Wyłączenie dystansu. O tą bliskość dusz.
Czas biegnie tak szybko, że nawet maj zjawił się jak błyskawica. Maj, miesiąc zakochanych? Każdy czas jest dobry na miłość. Ale może akurat w tym pięknym miesiącu spotka Nas coś magicznego, fascynującego? Coś dobrego. Coś, co wniesie w Nasze życie odrobinę szczęścia? Uśmiechajmy się. Bądźmy otwarcie nastawieni do życia. A wtedy to właśnie ono przyniesie Nam coś pozytywnego. Pamiętajcie jednak, żeby doceniać nawet najmniejszy dar od losu.
Dopiero w tym samochodzie zdałam sobie sprawę, że w bliskości zupełnie nie o to chodzi. Nie chodzi o to, by na Fejsie ustawić status związku i wyznawać sobie miłość publicznie. Nie chodzi o to, by na siłę za rękę chodzić przez pół miasta, całować się w tramwaju i obserwować kątem oka zdegustowane miny starszych pań. Te zabawy zupełnie mi nie pasowały. Ja potrzebowałam mężczyzny. Mężczyzny, który będzie wspierał, popychał do przodu, a gdy upadnę, podniesie z ziemi. I taki mężczyzna siedział właśnie obok mnie...
Nagle dociera do Ciebie, że to naprawdę koniec. Że nie ma już powrotu. Nie będzie drugiej szansy. I próbujesz cofnąć się myślami, próbujesz znaleźć moment, kiedy zaczęło się wszystko psuć. Ale okazuje się, że to było dawno. Znacznie wcześniej, niż miałeś odwagę zauważyć. I wtedy rozumiesz coś jeszcze gorszego — że to wszystko zdarzyło się tylko raz. I że choćbyś nie wiem jak walczył... nigdy już nie poczujesz tego samego. Nigdy więcej. Bo niektóre chwile są jak latanie nad niebem. A potem spadasz. Rozbijasz się. I już zawsze chodzisz z nisko uniesioną głową. Trochę ciszej. Trochę smutniej. – autor 🩸
Każda noc jest czekaniem na cud. Cichym błaganiem, żeby coś się zmieniło. Żeby serce, które już ledwo bije, i dusza, która dawno przestała wierzyć — wróciły. Siedzisz w bezsenności i marzysz, że może jutro... może tym razem... A potem przychodzi trzask. I wtedy, kurwa, rozumiesz. Że nie boisz się nocy. Boisz się dnia. Tego, że znowu założysz twarz, której nie poznajesz w lustrze. Że znowu przeżyjesz dwadzieścia cztery godziny udając kogoś, kim nie jesteś. Bo łatwiej być martwym za życia, niż spróbować naprawdę żyć. Będąc sobą. – autor 🩸
Dla ciebie wszystko jest tylko czarne, prawda? Panicznie uciekasz przed każdą oznaką nadziei, bo nie chcesz, żeby w ogóle istniała. Boisz się rozczarować: siebie albo kogoś innego. Tak to wygląda? Dlatego ubierasz ciemne kolory, to rodzaj ostrzeżenia. Chcesz powiedzieć ludziom, żeby omijali cię szerokim łukiem, bo nie znajdą w tobie nawet promyka światła ani odrobiny miłości. Tyle że nie zauważasz, jaką krzywdę sam sobie wyrządzasz. Do czego sam sobie zamykasz drogę.
Nie zdążyłem się pożegnać. Nie powiedziałem „do zobaczenia”, „będę tęsknił”, „kocham”. Nie ucałowałem ust. Nie przytuliłem tak mocno, żeby zapamiętać twoje ciepło. Po prostu… przestałaś być. W jednej chwili. W jednym uderzeniu serca, które postanowiło się zatrzymać — a moje wtedy przestało bić razem z Tobą. W domu ciągle jesteś. W kubku, który tylko Ty lubiłaś. W poduszce, którą zawsze zabierałaś na kanapę. W zapachu szamponu, który wciąż czuję na ręczniku. Nawet cisza mówi Twoim głosem. Tę samą melodię nuci pralka, gdy kończy pranie. Tak samo stuka zegar, kiedy zasypiam. Tak samo zapada noc, kiedy Ciebie nie ma. I wiesz, co jest najgorsze? Że nikt już nie pyta, jak się czuję. Jak TY się czujesz. Nie wspominają. Nie wypowiadają Twojego imienia. Jakbyś nigdy nie istniała. Jakbyś była snem, który się kończy i nie warto do niego wracać. A ja się z tym nie godzę. Nie potrafię żyć, kiedy mam wrażenie, że tylko ja pamiętam. Że tylko mnie to boli. Cierpię. Ale nie tak zwyczajnie. Nie, że boli mnie serce i oczy od łez. Cierpię w sposób cichy. Jak człowiek, który codziennie siada na kanapie i udaje, że wszystko jest okej, bo przecież nie wypada mówić o nieobecnych, gdy w tle leci serial i herbata stygnie w kubku. Nie było ostatniego spojrzenia. Ani szeptu, że będzie dobrze. I że damy sobie radę. Zabrakło szansy na „przepraszam”, „dziękuję”, „zostań jeszcze chwilę”. Wiesz, czego się boję? Że jeśli przestanę cierpieć… to tak, jakbym przestał kochać. Więc pozwól mi płakać. Niech boli. Bo to jedyne, co mi po Tobie zostało. Twój. Na zawsze🩸
Życie ucieka nam między kłótniami, gdy tracimy czas na złość, zawiść, gdy jesteśmy źli na bzdury. Życie płynie szybko, zbyt szybko. Nie zatrzymuje się, nie czeka. Nie daje nam drugiej szansy. Wielu mówi, że gdyby się narodzili raz jeszcze, gdyby mieli inne dodatkowe życie, z całym doświadczeniem i lekcjami, które przerobili, nie popełniliby już tych samych błędów i żyli inaczej Zapominając, że przecież rodzimy się każdego dnia. Że każdy poranek jest nową szansą i każdy wschód słońca jest prezentem od losu. A życie mamy tylko jedno. Więc nie oglądaj się za siebie, nie narzekaj, nie zazdrość, nie kłóć się. Nie złość, nie żyj żalem. Żyj z uśmiechem na ustach, miłością w sercu ❤ i dobrem na dłoni, bądź szczęśliwy i dziel się swoim szczęściem. - autor🩸
BYĆ Z KIMŚ Nie chcę być z kimś, kto ze mną wytrzymuje. Chcę być z kimś, kto nie może beze mnie wytrzymać... Nie chcę być z kimś, kto mi nie przerywa, gdy czytam książkę, lecz z kimś, kto przerywa czytanie pocałunkiem... Nie chcę być z kimś, kto może spać koło mnie, tylko z kimś, kto nie wyobraża sobie spać beze mnie... Nie chcę być z kimś, kto potrafi żyć ze mną, lecz z kimś, kto nie potrafi żyć beze mnie... - autor🩸
Subskrybuj:
Posty (Atom)