Złote myśli, cytaty, aforyzmy, sentencje o rozwoju osobistym i zawodowym
Był zwykły dzień. Nic się nie działo. Taki dzień, kiedy masz ochotę wszystko wyłączyć i zostać pod kocem. Ale wyszedłem. Bo już sam siebie miałem dość. Wziąłem telefon, klucze, bez celu. Zero planu. Po prostu musiałem gdzieś iść, ruszyć się, bo czułem, że jeśli tego nie zrobię – to znów utknę. Na kolejne dni. Może tygodnie. Idę chodnikiem, mijam ludzi, dzieciaki grają w piłkę, ktoś z kimś się kłóci przez telefon. A ja nagle dostaję takiego wewnętrznego pierdolnięcia: "Stary, życie się dzieje. Tu. W tej chwili. Bez twojej zgody i bez twojego przygotowania." I jak grom z jasnego nieba: Kiedy, kurwa, ty zamierzasz naprawdę żyć? Nie w planach. Nie w głowie. Nie w wymówkach, że „jeszcze nie teraz”, „jeszcze muszę to ogarnąć”, „jeszcze nie jestem gotowy”. Nikt z nas nie jest gotowy. Dziś masz siłę? Zadzwoń do kogoś, z kim nie rozmawiałeś od lat. Masz w głowie jedną rzecz, którą chciałeś zrobić „od dawna”? Zrób to. Masz myśl, żeby komuś powiedzieć „dziękuję” albo „kocham”? Powiedz. Dziś. Nie jutro. Bo jutro możesz nie mieć odwagi. Albo serca ci nie pozwoli. Nie potrzebujesz rewolucji. Potrzebujesz obecności. Prawdziwej. W tej właśnie chwili. Zacznij teraz. Choćbyś miał zacząć od trzech głębokich oddechów i myśli: „Jestem. Kurwa, jestem.” - Adwokat Diabła
Kiedyś siedziałem w aucie, które kosztowało mnie trzy lata życia. Lepsze fotele niż w moim własnym salonie, lakier tak błyszczący, że można się w nim przejrzeć. Patrzyłem na nie i czułem się... pusty jak skarpetka po wypłacie. Z boku wyglądało, że mam wszystko – dobra praca, ciuchy, zegarek, jakieś tam "znajomości". A w środku? Kurwa, w środku nie miałem nic. Ani spokoju, ani bliskości, ani nawet energii, żeby rano wstać z łóżka z uśmiechem. Bo wszystko, co robiłem, robiłem po to, żeby "jakoś wyglądać", żeby nikt nie pomyślał, że jestem nikim. I któregoś dnia – nie wiem, co to było, może jedno spojrzenie w lustro za dużo – zrozumiałem, że to wszystko to był teatr dla ludzi, których nawet nie lubię. Że wygląd? Pff. Można być chujem w garniturze i złotym zegarku. Że auto? Stoi na parkingu i gnije, kiedy Ty siedzisz sam w domu. Że mieszkanie? Sterylne i ciche jak kostnica. Że wakacje? Zdjęcia fajne, ale co z tego, skoro nie masz z kim dzielić wspomnień? I wtedy, nagle, jebło mnie to między oczy – że największy luksus, jaki możesz mieć, to człowiek. Jeden, prawdziwy. Ktoś, kto widzi Cię brudnego, zmęczonego, bez energii i dalej mówi: „Chodź, zrobię Ci herbatę”. Albo: „Nie pierdol, damy radę”. Ktoś, kto nie pyta, czy masz kasę, ale czy masz siłę. Ktoś, kto nie chce z Tobą jechać na Bali, tylko pójść na spacer po osiedlu, trzymając Cię za rękę. Ktoś, kto śmieje się z Tobą z tych samych głupot i przytula Cię, gdy świat wali Ci się na głowę. I wtedy zaczynasz inaczej myśleć. Inaczej wybierać. Przestajesz tracić czas na znajomości, które nic nie wnoszą. Przestajesz walczyć o uwagę ludzi, których nie obchodzi nawet, jak masz na imię. Przestajesz próbować być „kimś”. Zaczynasz po prostu być. I to wystarczy. Bo jak masz obok siebie kogoś, kto Cię kocha – takiego, jakim jesteś – to masz wszystko. Nieważne, czy jeździcie tramwajem, czy Bentleyem. Nieważne, czy mieszkacie w kawalerce, czy willi. Ważne, że jesteście razem. I że możesz powiedzieć: „Kurwa, warto było się pogubić, żeby się potem odnaleźć właśnie tutaj. Z Tobą.” - Adwokat Diabła
W pewnym momencie życia zacząłem się zastanawiać, co ja, kurwa, robię źle. Bo cokolwiek nie zrobiłem - było źle. Odezwałem się - „za dużo gadasz”. Zamilkłem - „co taki dziwny, coś knuje?”. Założyłem to, co mi się podoba - „co Ty, kurwa, w cyrku grasz?”. Ubierałem się neutralnie - „a może byś coś z sobą zrobił, co?”. Miałem swoje zdanie - „pan filozof, kurwa, się znalazł”. Nie miałem - „bez własnego zdania, ciepła klucha”. Byłem miły - „udajesz”. Byłem ostry - „agresor, kurwa, toksyk”. Oddychałem - „co tak ciężko dyszysz?”. Nie oddychałem - „co taki sztywny?”. I wiesz co? Któregoś dnia spojrzałem w lustro i powiedziałem sobie: „Zdecyduj, dla kogo Ty, kurwa, żyjesz? Bo jeśli dla innych - to zginiesz. Jeśli dla siebie - to zaczniesz oddychać pełną klatą.” Od tamtego dnia mam jedną zasadę. Nie wpieprzam się w portfele innych, ich sumienia, decyzje, drogi. Ale za to codziennie zaglądam sobie w oczy. Patrzę, czy jeszcze jestem człowiekiem. Czy nie zjadło mnie ego, nie wciągnął strach, czy nie zostałem świnią, która tylko patrzy, kogo ugryźć, żeby samemu nie czuć bólu. I powiem Ci jedno. Nie ważne, ile razy usłyszysz, że coś robisz źle. Ważne, czy Ty wiesz, po co to robisz. I czy masz odwagę, żeby codziennie się z tym spotkać - w lustrze. Bo jeśli tak - to już, kurwa, wygrałeś. - Adwokat Diabła
Wiesz co? Ludzie to mają talent. Do wpierdalania się z butami w czyjeś życie, którego nawet nie liznęli. Nie raz chcieli mnie zniszczyć. Wdeptać w ziemię. Nie znając ani jednego rozdziału z mojej książki. Widzą tylko uśmiech. Że niby pewny siebie, niby ogarnięty. A nie wiedzą, że ten uśmiech to czasem jedyny pancerz, jaki mi został. W środku? Od lat wojna. Pięć lat. Pięć, kurwa, lat życia z depresją, której nie widać na zdjęciach. Z wypaleniem, z brakiem sensu, z uczuciem, że nawet jak krzyczysz, to i tak nikt nie słyszy. Z takim zmęczeniem, że sen nie pomaga, a dzień boli bardziej niż noc. Z tym przeklętym pytaniem: "Po co ja w ogóle jeszcze jestem?" Ale wiesz co? Nie poddałem się. Nie czekałem aż ktoś mnie znajdzie. Sam się zacząłem wyciągać. Centymetr po centymetrze. Z błota, z beznadziei, z własnych myśli, które mnie tłukły gorzej niż najgorsi ludzie. I teraz chcę o tym mówić. Nie po to, żeby się żalić. Tylko po to, żeby może ktoś, kto to czyta, powiedział sobie: "Kurwa, to nie tylko ja." Może komuś to otworzy oczy. Może ktoś po raz pierwszy w życiu powie: "Potrzebuję pomocy" – i to będzie jego największe zwycięstwo. Nie musisz być silny cały czas. Nie musisz udawać, że wszystko gra. Masz prawo się rozsypać, masz prawo prosić o pomoc. To nie słabość. To akt odwagi. Więc stop dla hejtu. Stop dla oceniania ludzi, których historii nie znasz. A jeśli to, co napisałem, coś w Tobie poruszyło – to zamiast hejtować, Postaw mi, kurwa, kawę. I idź zrobić coś dobrego – dla siebie albo dla kogoś innego. - Adwokat Diabła
Był taki dzień, że siedziałem na podłodze. Bez planu. Bez siły. Z przekonaniem, że już chyba nic ze mnie nie będzie. Może znasz to uczucie. Taki moment, kiedy wszystko w tobie krzyczy: „Spierdoliłem życie”. Ale wiesz co? Nie skreślaj się tak szybko. Bo nawet jak czujesz się jak połamany człowiek - to nie znaczy, że jesteś bezużyteczny. Kiedyś w przypływie myśli rzuciłem kredkami o ścianę. Połamały się. Ale potem wziąłem jedną do ręki i zacząłem nią rysować. I kurwa, kolory dalej były piękne. Nie musisz być cały. Nie musisz być perfekcyjny. Wystarczy, że się ruszysz. Że zamiast pytać „czemu mi nie wychodzi?”, zapytasz „co mogę zrobić z tym, co mam?”. Bo prawda jest taka, że każdy z nas jest trochę połamany. Ale właśnie te pęknięcia to miejsce, przez które wpada światło. Więc jeśli czujesz, że jesteś w rozsypce - gratulacje. Jesteś jak reszta z nas. Ale pytanie brzmi: co z tym teraz zrobisz? Ja zrobiłem z siebie człowieka od nowa. Nie idealnego. Ale prawdziwego. I jak ja mogłem, to Ty też, kurwa, możesz. - Adwokat Diabła
Pies ma tylko Ciebie ❤️ Jesteś dla niego wszystkim – rodziną, przyjacielem, przewodnikiem i opiekunem. Całkowicie od Ciebie zależy. Ufa Ci bezgranicznie. Całym sobą pragnie Twojego szczęścia – bo wtedy sam jest szczęśliwy. I nic się nie zmienia, gdy z wiekiem słabnie jego ciało. Psia lojalność i oddanie nie przemijają. Stary pies kocha Cię tak samo mocno. A może nawet jeszcze bardziej – bardziej niż siebie. Nie zawiedź tego zaufania. To jeden z największych przywilejów – być przyjacielem psa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)